Ostatnio znajomy zaglądając na mojego bloga, stwierdził: "Tobie to pisanie chyba pomaga, co?". Rzeczywiście trochę tak to jest. Piszę zarówno w chwilach szczęścia, jak i nieszczęścia czy frustracji. Wtedy, gdy emocji jest za dużo i trzeba to gdzieś oddać, żeby się nie wylało.
Aktualnie klecę zdania, leżąc na leżaku, w ogrodzie, popijając lodowatą wodę i po raz pierwszy w te wakacje - łapiąc jakiekolwiek promienie słońca. Muszę przyznać, że ta piśmienna stabilizacja jest dla mnie trochę dziwna, niepokojąca. Jestem skupiona. Choć w sumie, może ona być po prostu odbiciem mojego aktualnego podejścia do życia. W kolejności i ze spokojem wyznaczam i realizuję swoje cele, zaskakując samą siebie. Wreszcie wiem, czego chcę i do tego dążę. Nie rozpraszam się.
Ostatni rok, bogaty w doświadczenia, wiele mnie nauczył i musiałyby zadrżeć mi usta, jeśli miałabym powiedzieć, że były to same przyjemne lekcje. Nie były. Ale za to przydatne. Pokazały, że wybaczanie jest tak samo ważne, jak odcięcie się i pójście naprzód, własną drogą i dla własnego dobra. Chodzi wyłącznie o podejmowanie odpowiednich decyzji. To tak proste, a tak trudno było mi do tego dojść. Chyba czasem ktoś musi nam w tym po prostu pomóc. I to wcale nie musi być najlepszy przyjaciel, głaskający po głowie i mówiący "wszystko będzie dobrze". Niekiedy wystarczy, żeby ktoś zwyczajnie skopał Ci tyłek.
bluzka - stradivarius // spodenki - sh // buty - bershka // kolczyki - bershka // bransoletka - apart // okulary - h&m
PHOTO BY